Pedro Pascal jako Wiedźmin?

Zobaczyłem tego mema dzisiaj gdzieś w internetach i muszę powiedzieć, że jeśli Pedro Pascal znowu zostanie obsadzony w roli milczącego, macho mizantropa, to eksploduję. Nie zrozumcie mnie źle: „The Mandalorian” jest super, „The Last Of Us” jest super (a przynajmniej do momentu, do którego dotarłem do tej pory). Ale moim zdaniem Pascal dużo lepiej nadaje się do takich ról, jak Oberyn Martell.
Własnie! Czy ktoś pamięta jeszcze Oberyna Martella? Postać która – pojawiwszy się na zaledwie kilka odcinków „Gry o tron” – sprawiła, że fani natychmiast zapragnęli z nią imprezować. Jasne, Oberyn był też badassem, miał swoje bardziej mroczne oblicze, ale przede wszystkim był dowcipny i potrafił korzystać z życia. I wydaje mi się, że potencjał Pascala nie jest w pełni wykorzystany, gdy gra odcinających się od emocji gburów.
W ogóle zastanawiam się, kiedy minie w serialach i kinie akcji moda na monosylabicznych samotników. Ok, wiem, że kino akcji to kino AKCJI, w którym słowotok w stylu Woody’ego Allena niekoniecznie się sprawdzi. Rozumiem też, że seriale takie jak „Mandalorian” czy „The Last Of Us” to także próby dekonstrukcji bezimiennego herosa rodem z „Dolarowej Trylogii”, ale też posłuchałbym sobie, jak aktorzy wygłaszają czasem jakieś kwestie. W końcu nawet Clint Eastwood, chyba największy mruk w historii kina, wygłasza w „Brudnym Harrym” przemowy całkiem kwieciste, a na pewno dużo bardziej złożone, niż okazjonalne „fuck”, którym raczył nas Henry Cavill jako Geralt z Rivii.
Obecnie aktorzy dostają po pół miliona dolarów za odcinek, do którego wkuwają mniej słów, niż ja napisałem w tym tekście. Może czas na nieco bardziej komunikatywnych herosów?